Prawdziwe opowieści o narodzinach muzycznych pasji 🙂
Nadesłane przez czytelniczkę:
„Mam brata, który jest bardzo muzykalny, był zawsze, od dziecka. mama opowiadała, że on chciał mieć zabawki związane z muzykowaniem. Pamiętam cały arsenał dzwonków, harmonijek ustnych bębenków tamburyn itp.. Kiedy siedział przy stole palcami wystukiwał rytmy przy każdym posiłku. Jakikolwiek instrument wziął do ręki próbował wygrywać jakieś melodie. Pamiętam, ze kiedyś do szkoły przyjechał taki zespół muzyczny, nic specjalnego. Mieli przygrywać na szkolnej zabawie. Brat stał i nie mógł oczu oderwać od tych muzyków. Jeden z tych grajków był naszym sąsiadem. Od tego czasu biegał do niego codziennie i uczył się tam grać na gitarze. Cokolwiek sąsiad mu pokazał w domu ćwiczył do upadłego. Potem zmieniał gitary. Pamiętam, ze mama dała bratu pieniądze na internat, a ten poszedł i kupił gitarę. W tej chwili świetnie gra na tym instrumencie, gra w dość znanym zespole muzycznym, nagrywa płyty, jest to jego wielka pasja.
Przypomniało mi się jeszcze jak codziennie w czasie wakacji gdy było ciepło chadzaliśmy całą zgrają nad Wisłę, a mój brat siadał na jakimś pieńku i grał wszystko cokolwiek dusza zapragnie. Wszyscy mu tego zazdrościli i wielu chciało się nauczyć grać. Kilku kolegów nauczył i po pewnym czasie grało już więcej znajomych. To trwało całe lata szkolne.
Ja natomiast dorastałam w domu, gdzie się muzykowało i dla mnie było to bardzo naturalne. Pewnego dnia gdy byłam małą dziewczynką, może jakaś 4 klasa podstawówki byłam w kościele, gdzie jakaś młodzież próbowała zaśpiewać psalm, ale jakoś im nie wychodziło. Podeszłam otworzyłam lekcjonarz i z marszu zaśpiewałam im to, chociaż nigdy wcześniej tego nie robiłam. Słyszałam tylko. Wszyscy tak się zdziwili, ze od tego czasu zabierali mnie z sobą na próby. Potem okazało się, że potrafię „z marszu” śpiewać w głosach. Dla mnie to było naturalne i nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Myślałam, że wszyscy to potrafią. W tej chwili muzyka to moje hobby, śpiewam w chórze w sopranach, wykonuje psalmy w kościele, prowadzę zespól dziecięcy, czasami przygotowuję z dziećmi jakieś przedstawienia ze śpiewem z muzyką i prowadzę koło muzyczne w szkole. A piorunujące wrażenie zrobiła dawno dawno temu na mnie opera „Carmen”, na żywo. Od tego czasu kocham operę.”
A Ty? Czy pamiętasz takie momenty w swoim życiu, które poprowadziły Cię muzyczną ścieżką?